"I don't wanna close my eyes
I don't wanna fall asleep
'Cause I'd miss you, baby
And I don't want to miss a thing " *
Zaspana weszłam do kuchni po kubek gorącej, czarnej kawy, kótra co rano była moim zbawieniem. Jednak kiedy zobaczyłam tam Marco stanęłam w progu i zaczęłam mu się przyglądać. Blondyn próbował naprawić kran, z którego od paru dni ciekło.
-Marco a może jednak zadzwonimy po fachowca?-zaśmiałam się, gdy woda prysnęła w zdenerwowanego Reusa.
-Dobra, poddaje się. Dzwoń- spojrzał na mnie i sam się uśmiechnął.
-Co?-zapytałam- Mam coś na nosie, że tak się na mnie patrzysz?
-Nie, tylko lubię jak się uśmiechasz-podszedł bliżej i mocno mnie przytulił.
Westchnęłam i bardziej wtuliłam się w chłopaka. Jego perfumy były cudowne, więc bardzo fajnie się nam stało, ale jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy. Przerwało nam natarczywe dzwonienie do drzwi.
-Przebierz się bo jesteś mokry, ja otworzę-oderwałam się od blondyna i poszłam do drzwi.
Moje zdziwienie było ogromne, kiedy po otwarciu zobaczyłam Marcela i Robina. Z tego co mówił mi Reus, oboje wyjechali na "małe wakacje w styczniu", gdyż byli wyczerpani imprezami w klubie. Czujcie ten sarkazm.
-Czyżby to była nasza kochana, mała, cudowna, piękna Jasmin?
-Marcel przyjacielu, jak zwykle wiesz co mi powiedzieć o-spojrzałam na zegarek- o 9 rano.
-Cześć mała- Robin uściskał mnie mocno- Tęskniłem.
-Ja oczywiście też- Marcel odepchnął Robina i sam mnie uściskał.
-Też tęskniłam, wchodźcie. Marco się przebiera, próbował naprawić kran.
-Musisz z nimi wychodzić?- Mario od pół godziny namawiał mnie do odwołania spotkania z Robinem i Marcelem.
-Mario!- zirytowałam się- To moi przyjaciele! Nie zabraniaj mi się z nimi spotykać.
-Kochanie, ja Ci nie zabraniam tylko najzwyczajniej w świecie wiem jak potrafią zachowywać się po pijaku. Marcel i Robin..- nie dokończył widząc mój wzrok.
-Mario nie zapominaj, że to ja znam ich od zawsze. To ja wychowałam się z nimi. Wiem jacy są i potrafią być.
-Dlaczego nie możecie zabrać ze sobą Marco?
-Ponieważ ma rodzinne spotkanie.
-Bez obrazy kochanie ale Marco ufam najbardziej. Jest nie tylko Twoim przyjacielem ale też moim co zmienia sytuację, to nie to samo co Kaul i Fornell.
-Mario dość!- krzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami.
Po zjedzeniu w czwórkę śniadania oraz wypiciu kawy, chłopcy kazali mi biec szybko na górę i przebrać się w coś wygodnego, ponieważ jedziemy na małą wycieczkę po centrum handlowym a potem na łyżwy. Czasami chłopcy bywają bardziej zakochani w zakupach niż ja. Znam ich od zawsze. Wszyscy wychowaliśmy się na jednym osiedlu. Nasze domy były obok siebie, nasi rodzice się przyjaźnią no i my się przyjaźnimy.
Szybko się ubrałam, ogarnęłam w łazience, umalowałam, związałam włosy w kitkę i zbiegłam na dół.
Wszyscy wpakowaliśmy się w land rovera Marco i ruszyliśmy na podbój sklepów.
~Marco ~
Jasmin od zawsze była jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu. Dwa lata bez niej były naprawdę straszne. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym oznajmiła mi, że wyprowadza się z rodzicami. Czułem, jakby ktoś zabierał mi kawałek serca. Rozumiałem ją. Była załamana. Mario zachował się jak ostatni chuj. Zostawił wspaniałą dziewczynę przed ołtarzem, tylko dlatego, że się przestraszył. Jas od tamtej pory nie była już tą samą zwariowaną, pyskatą, potrafiącą przywalić dziewczyną. Była wrakiem siebie. Zniszczonym cieniem własnej osoby.
Schudła, straciła ten błysk w oczach i zapał do wszystkiego.
Widząc ją po tych dwóch latach, gdzie tylko rozmawialiśmy przez telefon doszedłem do wniosku, że nadal ta cała sytuacja ją męczy. Może już nie jest tak przybita jak kiedyś, jednak nadal to wszystko, gdzieś tam, głęboko w sercu jej doskwiera.
Jas nie zasługiwała na to co zrobił jej Mario. Po tym jak ją zostawił nasza relacja z Goetze uległa znacznej zmianie. Nadal się przyjaźniliśmy, spotykaliśmy, chodziliśmy na imprezy, ale to już nie było to samo.
Jadąc samochodem i patrząc na nią jak śmieje się z kiepskich żartów Robina było cudownie. Wewnątrz skakałem jak dziecko, cieszyłem się, że chociaż w ostatnich dniach Jasmin się uśmiecha.
-Marco, czy my czasem nie powinniśmy zjechać właśnie w tamtą ulicę?- z rozmyślań wyrwał mnie głos Marcela.
-Kurwa-mruknąłem i zjechałem na parking obok aby zawrócić.
-Woody wszystko dobrze?- spoglądając w lusterko zobaczyłem troskliwy wzrok brunetki.
-Jasne, zamyśliłem się tylko. Nie martw się Gwiazdko- uśmiechnąłem się najładniej jak potrafię.
Szedłem tuż za nią. Ona razem z Kaulem prowadziła zaciętą dyskusję na temat sypiania chłopaka z przypadkowymi laskami. Robin był typem chłopaka którego kiedyś dziewczyna zraniła tak mocno, że teraz nie wierzy w związki i tylko się bawi. Nie szanuje żadnych kobiet poza swoją rodziną i Jasmin. Dla niego Jas tak jak dla mnie i Marcela była bardzo ważna. Robin robił wszystko, żeby ją chronić i uszczęśliwiać. Nic dziwnego. Cala nasza trójka bardzo przeżyła wyjazd panny Koch. Marcel z Robinem byli wściekli , kiedy Mario złamał jej serce. Co ja mówię, oni mieli mord w oczach. Nadal pamiętam jak razem z Durmem musieliśmy ich odciągać od już "lekko" pobitego Goetze.
-Odlatujesz- Marcel szturchnął mnie w ramię.
-Może trochę- westchnąłem.
-Co Cię gryzie Marco?
-Martwię się o Jasmin. Czasami w nocy budzi mnie jej płacz. Słyszę jak kręci się po domu, bo nie może spać. Marcel, sam widzisz, że ona wygląda jak cień. Jest taka chuda..
-Też mnie to martwi..Najgorsze, że ona nic nie chce powiedzieć, zawsze taka była. Jesteśmy bezsilni w tej sytuacji.
-Ehh i właśnie ta bezsilność mnie rozsadza od środka.
-Chłopaki! Jas mówi, że jestem nieznośny- naszą rozmowę przerwał rozbawiony Robin.
-Bo taka prawda- Jas śmiała się patrząc raz na Kaula, raz na nas. - Chłopaki, powiedzcie, że mam rację
-Masz rację-powiedzieliśmy obaj i całą czwórką zaczęliśmy się śmiać.
Po dziesiątym sklepie obuwniczym postanowiłem się poddać. Po minie Jas widziałem, że ona również ma dość. Marcel i Robin byli strasznie niezdecydowani. Kaul od pół godziny stał i patrzył na jedną parę butów, natomiast Formel latał między jedną a drugą parą.
-Kawa Gwiazdko?-objąłem Jas ramieniem.
-Marzę o tym Woody, nogi mi odpadają, mówią, że o kobiety są niezdecydowane- wtuliła się w mój bok.
Siedząc w kawiarni wysłałem chłopakom wiadomość gdzie jesteśmy. Oboje zamówiliśmy naszą ulubioną karmelową kawę i ciasto czekoladowe.
-Marco, chciałabym wrócić na uczelnię - jej cichy, melodyjny głos przerwał chwilową ciszę, która między nami panowała.
-To cudownie-uśmiechnąłem się i uściskałem jej dłoń.
-Boję się tylko, że nie ma już dla mnie miejsca.
-Jasmin, maturę napisałaś najlepiej ze wszystkich, każda uczelnia się o Ciebie biła. Na swoim roku byłaś najlepsza. Dortmund na sto procent Cię przyjmie.
-Myślisz?
-Nie, ja to wiem.
-Jesteś kochany, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła-uśmiechnęła się szeroko.
Jas przed swoim wyjazdem studiowała historię sztuki. Talent do malowania również miała wielki. Kilka jej obrazów nawet wisi u mnie w domu.
Po owocnych zakupach zmęczeni i obładowani torbami wróciliśmy do domu. Wszyscy byliśmy padnięci, więc odpuściliśmy sobie lodowisko. Chłopaki pojechali do Cocaine ogarnąć jak interes się bez nich kręcił. Ja i Jas zalegliśmy w salonie na kanapie.
Oglądaliśmy najnowszych Avengers'ów , gdy rozległ się dzwonek do drzwi a po chwili do salonu wparował Mario.
Na widok Jasmin przytulonej do mojego boku stanął jak wryty. Brunetka, kiedy tylko go zobaczyła rzuciła mu bardzo nieprzyjemne spojrzenie i niemal pobiegła na górę. Kilka sekund później obaj usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie drzwi.
-Nie wiedziałam, że ona tu jest- Mario podrapał się nerwowo po głowie.
-Jej rodzice sprzedali dom i mieszkamy teraz razem.
-Rozumiem-westchnął.
-Napijesz się czegoś?
-Piwa jak masz- usiadł na kanapie.
-Stary co jest?-zapytałem stawiając przed nim butelkę.
-Ann podejrzewa, że jest w ciąży...
_______________________________________________________________
*- Aerosmith "I don't want to miss a thing"
Wszyscy wpakowaliśmy się w land rovera Marco i ruszyliśmy na podbój sklepów.
~Marco ~
Jasmin od zawsze była jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu. Dwa lata bez niej były naprawdę straszne. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym oznajmiła mi, że wyprowadza się z rodzicami. Czułem, jakby ktoś zabierał mi kawałek serca. Rozumiałem ją. Była załamana. Mario zachował się jak ostatni chuj. Zostawił wspaniałą dziewczynę przed ołtarzem, tylko dlatego, że się przestraszył. Jas od tamtej pory nie była już tą samą zwariowaną, pyskatą, potrafiącą przywalić dziewczyną. Była wrakiem siebie. Zniszczonym cieniem własnej osoby.
Schudła, straciła ten błysk w oczach i zapał do wszystkiego.
Widząc ją po tych dwóch latach, gdzie tylko rozmawialiśmy przez telefon doszedłem do wniosku, że nadal ta cała sytuacja ją męczy. Może już nie jest tak przybita jak kiedyś, jednak nadal to wszystko, gdzieś tam, głęboko w sercu jej doskwiera.
Jas nie zasługiwała na to co zrobił jej Mario. Po tym jak ją zostawił nasza relacja z Goetze uległa znacznej zmianie. Nadal się przyjaźniliśmy, spotykaliśmy, chodziliśmy na imprezy, ale to już nie było to samo.
Jadąc samochodem i patrząc na nią jak śmieje się z kiepskich żartów Robina było cudownie. Wewnątrz skakałem jak dziecko, cieszyłem się, że chociaż w ostatnich dniach Jasmin się uśmiecha.
-Marco, czy my czasem nie powinniśmy zjechać właśnie w tamtą ulicę?- z rozmyślań wyrwał mnie głos Marcela.
-Kurwa-mruknąłem i zjechałem na parking obok aby zawrócić.
-Woody wszystko dobrze?- spoglądając w lusterko zobaczyłem troskliwy wzrok brunetki.
-Jasne, zamyśliłem się tylko. Nie martw się Gwiazdko- uśmiechnąłem się najładniej jak potrafię.
Szedłem tuż za nią. Ona razem z Kaulem prowadziła zaciętą dyskusję na temat sypiania chłopaka z przypadkowymi laskami. Robin był typem chłopaka którego kiedyś dziewczyna zraniła tak mocno, że teraz nie wierzy w związki i tylko się bawi. Nie szanuje żadnych kobiet poza swoją rodziną i Jasmin. Dla niego Jas tak jak dla mnie i Marcela była bardzo ważna. Robin robił wszystko, żeby ją chronić i uszczęśliwiać. Nic dziwnego. Cala nasza trójka bardzo przeżyła wyjazd panny Koch. Marcel z Robinem byli wściekli , kiedy Mario złamał jej serce. Co ja mówię, oni mieli mord w oczach. Nadal pamiętam jak razem z Durmem musieliśmy ich odciągać od już "lekko" pobitego Goetze.
-Odlatujesz- Marcel szturchnął mnie w ramię.
-Może trochę- westchnąłem.
-Co Cię gryzie Marco?
-Martwię się o Jasmin. Czasami w nocy budzi mnie jej płacz. Słyszę jak kręci się po domu, bo nie może spać. Marcel, sam widzisz, że ona wygląda jak cień. Jest taka chuda..
-Też mnie to martwi..Najgorsze, że ona nic nie chce powiedzieć, zawsze taka była. Jesteśmy bezsilni w tej sytuacji.
-Ehh i właśnie ta bezsilność mnie rozsadza od środka.
-Chłopaki! Jas mówi, że jestem nieznośny- naszą rozmowę przerwał rozbawiony Robin.
-Bo taka prawda- Jas śmiała się patrząc raz na Kaula, raz na nas. - Chłopaki, powiedzcie, że mam rację
-Masz rację-powiedzieliśmy obaj i całą czwórką zaczęliśmy się śmiać.
Po dziesiątym sklepie obuwniczym postanowiłem się poddać. Po minie Jas widziałem, że ona również ma dość. Marcel i Robin byli strasznie niezdecydowani. Kaul od pół godziny stał i patrzył na jedną parę butów, natomiast Formel latał między jedną a drugą parą.
-Kawa Gwiazdko?-objąłem Jas ramieniem.
-Marzę o tym Woody, nogi mi odpadają, mówią, że o kobiety są niezdecydowane- wtuliła się w mój bok.
Siedząc w kawiarni wysłałem chłopakom wiadomość gdzie jesteśmy. Oboje zamówiliśmy naszą ulubioną karmelową kawę i ciasto czekoladowe.
-Marco, chciałabym wrócić na uczelnię - jej cichy, melodyjny głos przerwał chwilową ciszę, która między nami panowała.
-To cudownie-uśmiechnąłem się i uściskałem jej dłoń.
-Boję się tylko, że nie ma już dla mnie miejsca.
-Jasmin, maturę napisałaś najlepiej ze wszystkich, każda uczelnia się o Ciebie biła. Na swoim roku byłaś najlepsza. Dortmund na sto procent Cię przyjmie.
-Myślisz?
-Nie, ja to wiem.
-Jesteś kochany, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła-uśmiechnęła się szeroko.
Jas przed swoim wyjazdem studiowała historię sztuki. Talent do malowania również miała wielki. Kilka jej obrazów nawet wisi u mnie w domu.
Po owocnych zakupach zmęczeni i obładowani torbami wróciliśmy do domu. Wszyscy byliśmy padnięci, więc odpuściliśmy sobie lodowisko. Chłopaki pojechali do Cocaine ogarnąć jak interes się bez nich kręcił. Ja i Jas zalegliśmy w salonie na kanapie.
Oglądaliśmy najnowszych Avengers'ów , gdy rozległ się dzwonek do drzwi a po chwili do salonu wparował Mario.
Na widok Jasmin przytulonej do mojego boku stanął jak wryty. Brunetka, kiedy tylko go zobaczyła rzuciła mu bardzo nieprzyjemne spojrzenie i niemal pobiegła na górę. Kilka sekund później obaj usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie drzwi.
-Nie wiedziałam, że ona tu jest- Mario podrapał się nerwowo po głowie.
-Jej rodzice sprzedali dom i mieszkamy teraz razem.
-Rozumiem-westchnął.
-Napijesz się czegoś?
-Piwa jak masz- usiadł na kanapie.
-Stary co jest?-zapytałem stawiając przed nim butelkę.
-Ann podejrzewa, że jest w ciąży...
_______________________________________________________________
No witajcie ♥
Pojawiam się z dwójką :D♥
Mam nadzieję, że się podoba :D
Ten rozdział pisałam na: chemii, podstawach przedsiębiorczości, fizyce i biologi xDD
I co?
I tak musiałam go teraz jeszcze kończyć xD
Wiecie jak niewygodnie pisze się z przedłużanymi paznokciami?
Nie?
To już wiecie xD Strasznie xD
Wybaczcie jeśli dopatrzycie się błędów, ale już nie mam czasu ich sprawdzać ;/
Nie wiem czy przed świętami pojawi się jakiś rozdział, więc już teraz złożę Wam życzenia :D
Dużo zdrówka, szczęścia, kasy, miłości, dla tych, które piszą dużo weny x♥
Spełnienia wszystkich marzeń i co tylko jeszcze chcecie ♥
Kocham mocno ♥
Wasza Juliet ♥