"I know that you hate it
And I hate it
Just as much as you
But if you can brave it,
I can brave it
Brave it all for you"
Budząc się koło Marco zrozumiałam kilka istotnych faktów. Więc, tak wiem, że zdania nie zaczyna się od słowa więc, jednak to nie istotne. Odbiegłam od tematu..
Budząc się koło blondyna dostrzegłam go w zupełnie innym świetle. Nie patrzyłam na niego już jak tylko na przyjaciela, którego znam od dziecka i który był przy mnie zawsze. Patrzyłam na niego jak na faceta, który nie ukrywam do tych brzydkich nie należy. Jego mięśnie, rysy twarzy, lekki zarost i zazwyczaj idealnie ułożone a teraz będące w totalnym nieładzie włosy.. to wszystko było takie dziwnie. Czułam się jakbym dopiero obudziła się z jakiegoś snu i zauważyła, że Reus mnie kręci.
Mogłabym mu przyglądać się tak godzinami, ale życie to nie bajka. Musiałam go obudzić bo by się spóźnił na trening, a ja byłam umówiona z Robinem na kawę i zakupy.
Trochę bałam się konfrontacji ze śpiącym obok piłkarzem. Wręcz byłam przerażona tym, że może mi powiedzieć, że to był błąd, nie powinno się to zdarzyć, żebyśmy zapomnieli. Ale ja nie chcę zapominać. Od bardzo dawna czuje się bezpiecznie i tak inaczej .. kiedyś czułam się tylko tak przy Goetze.
-Marco, Marco wstawaj -potrząsnęłam jego nagim ramieniem.
-Jas, błagam daj mi spać -mruknął
-Idioto, spóźnić się na trening chcesz?-dopiero otworzył oczy.
-Dzisiaj piątek tak?-uśmiechnął się leniwie
-Wczoraj był piątek, dzisiaj sobota - uśmiechnęłam się na widok przerażonej miny Marco.
-Kurwa-wyskoczyl z łóżka,nie powiem miałam niezłe widoki- Jak wrócę to może wyskoczymy gdzieś?
-Nie mogę, tydzień temu umówiłam się z Robinem na kawę i zakupy- wstałam z łóżka tak jak mnie Bóg stworzył. Marco uważnie mnie obserwował ( sam nadal był nago)
-Tt..to może ekhm- patrzył jak do niego podchodzę - Kolacja we dwoje ?
-Taka niby randka?- uniosłam brew do góry. Stałam już naprzeciwko niego.
-Zdecydowanie randka -uśmiechnął się i poszedł do łazienki.
Stałam przed sklepem z ubrankami i zabawkami dla dzieci. Zastanawiałam się czy czasem nie wejść tam i nie kupić jakiegoś prezentu dla synka Romana i Lisy, którzy zaprosili mnie i Marco na sobotnią kolację u nich. Uznałam, że wstąpię do sklepu, bo tak czy siak do przyjścia Robina miałam ponad godzinę.
Przemierzałam zakątki sklepu pełna skupienia. Nie wiedziałam za bardzo co kupić małemu. Wahałam się miedzy uroczymi śpioszkami a cudowną pozytywką. Ja jak to ja, po chwili zdecydowałam, że zakupię obie rzeczy. Już zmierzałam do kasy, kiedy wpadłam na kogoś, kogo naprawdę nie spodziewałam się dzisiaj zobaczyć.
-Przepraszam-powiedziałam patrząc na matkę mojego byłego narzeczonego.
-Jasmin, kochanie. Jak miło Cię widzieć-powiedziała z promiennym uśmiechem czym doprowadziła mnie do lekkiego szoku.
-Panią również-powiedziałam będąc nie do końca pewną swoich słów.
-Co Ty tu robisz?- zapytała patrząc na śpioszki trzymane w moich rękach.
-Ahh chciałam kupić coś synowi znajomych-uśmiechnęłam się.
-Rozumiem-pokiwała głową- Może napijesz się ze mną kawy?
-Chętnie- jej oczy były proszące niemal jak u szczeniaka, Mario ma to zdecydowanie po niej.
Siedziałyśmy w ulubionej kawiarni Pani Goetze i rozmawiałyśmy niemal o wszystkim. Nie chciałam poruszać tematu jej syna, jego dziewczyny czy ich przyszłego dziecka. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Ale jak doskonale wiecie los nie odpuścił mi i tym razem.
-Jasminko, słońce.. Bardzo żałuję, że nie zostałaś moją synową. Ta cała Ann-Kathrin niby dobra dziewczyna, ale to jednak nie to. Widzę, że nie patrzy na mojego syna tak jak Ty kiedyś. Wasza miłość była naprawdę wyjątkowa. Mario popełnij ogromny błąd. Nadal go żałuje, wiem o tym.
-Nie ukrywam, że to dla mnie nadal bolesny temat. Nie lubię wracać do przeszłości. Mario jest szczęśliwy z Ann, będą mieć dziecko i mi również zaczęło się wreszcie coś układać-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Kochanie naprawdę cieszę się, że jesteś chociaż trochę szczęśliwa. Ale muszę wiedzieć czy kochasz mojego syna..
Właśnie. Hej? Czy ja nadal kocham Mario Goetze, tego dupka, który zostawił mnie przed ołtarzem, który tyle razy działał mi na nerwy i doprowadzał do płaczu, który jednak mimo wszystko był i we wszystkim mnie wspierał. Tak, zdecydowanie go kocham, nigdy nie przestałam i nigdy nie przestanę. To taka miłość, gdzie dwoje ludzi się rozstaje ma kogoś innego, jednak nadal się kochają.
-Nigdy nie przestałam-odpowiedziałam zgodnie z prawdą spuszczając wzrok na dłonie. Nie czułam się najlepiej. No bo halo! Jeszcze wczoraj przespałam się z MARCO, umówiłam się z MARCO na randkę, a teraz mówię matce mojego niedoszłego męża, że nadal go kocham i nigdy nie przestała. Zdecydowanie mam ze sobą jakiś problem, muszę iść do jakiegoś specjalisty, może on mi pomoże...
-Wiedziałam. On też Cię kocha, naprawdę. Bardziej niż Ann, bardziej niż to dziecko, które swoją drogą nie wiadomo czy jest jego.-westchnęła.
-Jak to?-spojrzałam na przygnębioną kobietę.
-Coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Według mnie ona go zdradziła na sesji w Berlinie i teraz chce wrobić go w to dziecko. Ona tylko wygląda na taką niewinną i milutką. Wiem, że jest inna.
-Nie wiem co mam powiedzieć-podrapałam się po głowie. Moje oczy mimowolnie spostrzegły postać idącą w naszym kierunku.
CHOLERA JASNA, KOCHAM MOJE SZCZĘŚCIE! Tak, czujcie ten sarkazm. W naszą stronę zmierzał nikt inny jak MARIO. MARIO jarzycie to? Czemu on nie jest na tym głupim treningu?! Piłkarz wyglądał na nieco zmieszanego i zdziwionego na mój widok.
-Hej Jasmin, mamo-ucałował matkę w policzek a mi posłał jedno z tych swoich spojrzeń.
-Umm..Hej-wychrypiałam- Nie jesteś na treningu?
-Nie, dzisiaj nie mogłem jechać-przyglądał mi się uważnie, jakbym była jakimś eksponatem w muzeum.
-Huh, muszę uciekać. Dziękuję pani za kawę, miło było panią zobaczyć.-uśmiechnęłam się do kobiety a ta zamknęła mnie w szczelnym uścisku.
-Pa słoneczko, odezwij się do mnie czasem. Brakowało mi rozmów z Tobą-uśmiechnęła się a jej oczy zaszły lekką mgiełką z łez.
-Do widzenia, cześć Mario-zabrałam swoje rzeczy i nie czekając na odpowiedź żadnego z nich wystrzeliłam z kawiarni jak z procy.
Jak opowiem Robinowi o wszystkim to padnie. Dla mnie to za dużo wrażeń jak na dwa dni. Zdecydowanie za dużo.
_______________________________________________________________
Budząc się koło blondyna dostrzegłam go w zupełnie innym świetle. Nie patrzyłam na niego już jak tylko na przyjaciela, którego znam od dziecka i który był przy mnie zawsze. Patrzyłam na niego jak na faceta, który nie ukrywam do tych brzydkich nie należy. Jego mięśnie, rysy twarzy, lekki zarost i zazwyczaj idealnie ułożone a teraz będące w totalnym nieładzie włosy.. to wszystko było takie dziwnie. Czułam się jakbym dopiero obudziła się z jakiegoś snu i zauważyła, że Reus mnie kręci.
Mogłabym mu przyglądać się tak godzinami, ale życie to nie bajka. Musiałam go obudzić bo by się spóźnił na trening, a ja byłam umówiona z Robinem na kawę i zakupy.
Trochę bałam się konfrontacji ze śpiącym obok piłkarzem. Wręcz byłam przerażona tym, że może mi powiedzieć, że to był błąd, nie powinno się to zdarzyć, żebyśmy zapomnieli. Ale ja nie chcę zapominać. Od bardzo dawna czuje się bezpiecznie i tak inaczej .. kiedyś czułam się tylko tak przy Goetze.
-Marco, Marco wstawaj -potrząsnęłam jego nagim ramieniem.
-Jas, błagam daj mi spać -mruknął
-Idioto, spóźnić się na trening chcesz?-dopiero otworzył oczy.
-Dzisiaj piątek tak?-uśmiechnął się leniwie
-Wczoraj był piątek, dzisiaj sobota - uśmiechnęłam się na widok przerażonej miny Marco.
-Kurwa-wyskoczyl z łóżka,nie powiem miałam niezłe widoki- Jak wrócę to może wyskoczymy gdzieś?
-Nie mogę, tydzień temu umówiłam się z Robinem na kawę i zakupy- wstałam z łóżka tak jak mnie Bóg stworzył. Marco uważnie mnie obserwował ( sam nadal był nago)
-Tt..to może ekhm- patrzył jak do niego podchodzę - Kolacja we dwoje ?
-Taka niby randka?- uniosłam brew do góry. Stałam już naprzeciwko niego.
-Zdecydowanie randka -uśmiechnął się i poszedł do łazienki.
~♥♥♥~
Przemierzałam zakątki sklepu pełna skupienia. Nie wiedziałam za bardzo co kupić małemu. Wahałam się miedzy uroczymi śpioszkami a cudowną pozytywką. Ja jak to ja, po chwili zdecydowałam, że zakupię obie rzeczy. Już zmierzałam do kasy, kiedy wpadłam na kogoś, kogo naprawdę nie spodziewałam się dzisiaj zobaczyć.
-Przepraszam-powiedziałam patrząc na matkę mojego byłego narzeczonego.
-Jasmin, kochanie. Jak miło Cię widzieć-powiedziała z promiennym uśmiechem czym doprowadziła mnie do lekkiego szoku.
-Panią również-powiedziałam będąc nie do końca pewną swoich słów.
-Co Ty tu robisz?- zapytała patrząc na śpioszki trzymane w moich rękach.
-Ahh chciałam kupić coś synowi znajomych-uśmiechnęłam się.
-Rozumiem-pokiwała głową- Może napijesz się ze mną kawy?
-Chętnie- jej oczy były proszące niemal jak u szczeniaka, Mario ma to zdecydowanie po niej.
Siedziałyśmy w ulubionej kawiarni Pani Goetze i rozmawiałyśmy niemal o wszystkim. Nie chciałam poruszać tematu jej syna, jego dziewczyny czy ich przyszłego dziecka. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Ale jak doskonale wiecie los nie odpuścił mi i tym razem.
-Jasminko, słońce.. Bardzo żałuję, że nie zostałaś moją synową. Ta cała Ann-Kathrin niby dobra dziewczyna, ale to jednak nie to. Widzę, że nie patrzy na mojego syna tak jak Ty kiedyś. Wasza miłość była naprawdę wyjątkowa. Mario popełnij ogromny błąd. Nadal go żałuje, wiem o tym.
-Nie ukrywam, że to dla mnie nadal bolesny temat. Nie lubię wracać do przeszłości. Mario jest szczęśliwy z Ann, będą mieć dziecko i mi również zaczęło się wreszcie coś układać-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Kochanie naprawdę cieszę się, że jesteś chociaż trochę szczęśliwa. Ale muszę wiedzieć czy kochasz mojego syna..
Właśnie. Hej? Czy ja nadal kocham Mario Goetze, tego dupka, który zostawił mnie przed ołtarzem, który tyle razy działał mi na nerwy i doprowadzał do płaczu, który jednak mimo wszystko był i we wszystkim mnie wspierał. Tak, zdecydowanie go kocham, nigdy nie przestałam i nigdy nie przestanę. To taka miłość, gdzie dwoje ludzi się rozstaje ma kogoś innego, jednak nadal się kochają.
-Nigdy nie przestałam-odpowiedziałam zgodnie z prawdą spuszczając wzrok na dłonie. Nie czułam się najlepiej. No bo halo! Jeszcze wczoraj przespałam się z MARCO, umówiłam się z MARCO na randkę, a teraz mówię matce mojego niedoszłego męża, że nadal go kocham i nigdy nie przestała. Zdecydowanie mam ze sobą jakiś problem, muszę iść do jakiegoś specjalisty, może on mi pomoże...
-Wiedziałam. On też Cię kocha, naprawdę. Bardziej niż Ann, bardziej niż to dziecko, które swoją drogą nie wiadomo czy jest jego.-westchnęła.
-Jak to?-spojrzałam na przygnębioną kobietę.
-Coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Według mnie ona go zdradziła na sesji w Berlinie i teraz chce wrobić go w to dziecko. Ona tylko wygląda na taką niewinną i milutką. Wiem, że jest inna.
-Nie wiem co mam powiedzieć-podrapałam się po głowie. Moje oczy mimowolnie spostrzegły postać idącą w naszym kierunku.
CHOLERA JASNA, KOCHAM MOJE SZCZĘŚCIE! Tak, czujcie ten sarkazm. W naszą stronę zmierzał nikt inny jak MARIO. MARIO jarzycie to? Czemu on nie jest na tym głupim treningu?! Piłkarz wyglądał na nieco zmieszanego i zdziwionego na mój widok.
-Hej Jasmin, mamo-ucałował matkę w policzek a mi posłał jedno z tych swoich spojrzeń.
-Umm..Hej-wychrypiałam- Nie jesteś na treningu?
-Nie, dzisiaj nie mogłem jechać-przyglądał mi się uważnie, jakbym była jakimś eksponatem w muzeum.
-Huh, muszę uciekać. Dziękuję pani za kawę, miło było panią zobaczyć.-uśmiechnęłam się do kobiety a ta zamknęła mnie w szczelnym uścisku.
-Pa słoneczko, odezwij się do mnie czasem. Brakowało mi rozmów z Tobą-uśmiechnęła się a jej oczy zaszły lekką mgiełką z łez.
-Do widzenia, cześć Mario-zabrałam swoje rzeczy i nie czekając na odpowiedź żadnego z nich wystrzeliłam z kawiarni jak z procy.
Jak opowiem Robinowi o wszystkim to padnie. Dla mnie to za dużo wrażeń jak na dwa dni. Zdecydowanie za dużo.
_______________________________________________________________
Hej, cześć, czołem ! ♥
Mamy szósteczkę i wreszcie, tak długo wyczekiwane WAKACJE ♥
Moja wena wróciła i niech zostanie ze mną jak najdłużej bo chcę Was moje drogie trochę uszczęśliwić ♥
Jeśli znajdziecie jakieś błędy to wybaczcie, ale już nie widzę na oczy po całodniowym lataniu po sklepach xD
Wielkie uściski i buziole ♥
Kocham Was ♥
Wasza Juliet ♥
*- Kygo "Ragin" (ft.Kodaline)