sobota, 19 grudnia 2015

2 ♥



"I don't wanna close my eyes 
I don't wanna fall asleep 
'Cause I'd miss you, baby 
And I don't want to miss a thing " *



Zaspana weszłam do kuchni po kubek gorącej, czarnej kawy, kótra co rano była moim zbawieniem. Jednak kiedy zobaczyłam tam Marco stanęłam w progu i zaczęłam mu się przyglądać. Blondyn próbował naprawić kran, z którego od paru dni ciekło. 
-Marco a może jednak zadzwonimy po fachowca?-zaśmiałam się, gdy woda prysnęła w zdenerwowanego Reusa.
-Dobra, poddaje się. Dzwoń- spojrzał na mnie i sam się uśmiechnął.
-Co?-zapytałam- Mam coś na nosie, że tak się na mnie patrzysz?
-Nie, tylko lubię jak się uśmiechasz-podszedł bliżej i mocno mnie przytulił.
Westchnęłam i bardziej wtuliłam się w chłopaka. Jego perfumy były cudowne, więc bardzo fajnie się nam stało, ale jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy. Przerwało nam natarczywe dzwonienie do drzwi.
-Przebierz się bo jesteś mokry, ja otworzę-oderwałam się od blondyna i poszłam do drzwi.
Moje zdziwienie było ogromne, kiedy po otwarciu  zobaczyłam Marcela i Robina. Z tego co mówił mi Reus, oboje wyjechali na "małe wakacje w styczniu", gdyż byli wyczerpani imprezami w klubie. Czujcie ten sarkazm.
-Czyżby to była nasza kochana, mała, cudowna, piękna Jasmin?
-Marcel przyjacielu, jak zwykle wiesz co mi powiedzieć o-spojrzałam na zegarek- o 9 rano.
-Cześć mała- Robin uściskał mnie mocno- Tęskniłem.
-Ja oczywiście też- Marcel odepchnął Robina i sam mnie uściskał.
-Też tęskniłam, wchodźcie. Marco się przebiera, próbował naprawić kran.

-Musisz z nimi wychodzić?- Mario od pół godziny namawiał mnie do odwołania spotkania z  Robinem i Marcelem.
-Mario!- zirytowałam się- To moi przyjaciele! Nie zabraniaj mi się z nimi spotykać.
-Kochanie, ja Ci nie zabraniam tylko najzwyczajniej w świecie wiem jak potrafią zachowywać się po pijaku. Marcel i Robin..- nie dokończył widząc mój wzrok.
-Mario nie zapominaj, że to ja znam ich od zawsze. To ja wychowałam się z nimi. Wiem jacy są i potrafią być. 
-Dlaczego nie możecie zabrać ze sobą Marco?
-Ponieważ ma rodzinne spotkanie.
-Bez obrazy kochanie ale Marco ufam najbardziej. Jest nie tylko Twoim przyjacielem ale też moim co zmienia sytuację, to nie to samo co Kaul i Fornell.
-Mario dość!- krzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami.

Po zjedzeniu w czwórkę śniadania oraz wypiciu kawy, chłopcy kazali mi biec szybko na górę i przebrać się w coś wygodnego, ponieważ jedziemy na małą wycieczkę po centrum handlowym a potem na łyżwy. Czasami chłopcy bywają bardziej zakochani w zakupach niż ja. Znam ich od zawsze. Wszyscy wychowaliśmy się na jednym osiedlu. Nasze domy były obok siebie, nasi rodzice się przyjaźnią no i my się przyjaźnimy.
Szybko się ubrałam, ogarnęłam w łazience, umalowałam, związałam włosy w kitkę i zbiegłam na dół.
Wszyscy wpakowaliśmy się w land rovera Marco i ruszyliśmy na podbój sklepów.


~Marco ~

Jasmin od zawsze była jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu. Dwa lata bez niej były naprawdę straszne. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym oznajmiła mi, że wyprowadza się z rodzicami. Czułem, jakby ktoś zabierał mi kawałek serca. Rozumiałem ją. Była załamana. Mario zachował się jak ostatni chuj. Zostawił wspaniałą dziewczynę przed ołtarzem, tylko dlatego, że się przestraszył. Jas od tamtej pory nie była już tą samą zwariowaną, pyskatą, potrafiącą przywalić dziewczyną. Była wrakiem siebie. Zniszczonym cieniem własnej osoby. 
Schudła, straciła ten błysk w oczach i zapał do wszystkiego. 
Widząc ją po tych dwóch latach, gdzie tylko rozmawialiśmy przez telefon doszedłem do wniosku, że nadal ta cała sytuacja ją męczy. Może już nie jest tak przybita jak kiedyś, jednak nadal to wszystko, gdzieś tam, głęboko w sercu jej doskwiera.
Jas nie zasługiwała na to co zrobił jej Mario. Po tym jak ją zostawił nasza relacja z Goetze uległa znacznej zmianie. Nadal się przyjaźniliśmy, spotykaliśmy, chodziliśmy na imprezy, ale to już nie było to samo.
Jadąc samochodem i patrząc na nią jak śmieje się z kiepskich żartów Robina było cudownie. Wewnątrz skakałem jak dziecko, cieszyłem się, że chociaż w ostatnich dniach Jasmin się uśmiecha.
-Marco, czy my czasem nie powinniśmy zjechać właśnie w tamtą ulicę?- z rozmyślań wyrwał mnie głos Marcela.
-Kurwa-mruknąłem i zjechałem na parking obok aby zawrócić.
-Woody wszystko dobrze?- spoglądając w lusterko zobaczyłem troskliwy wzrok brunetki.
-Jasne, zamyśliłem się tylko. Nie martw się Gwiazdko- uśmiechnąłem się najładniej jak potrafię.

Szedłem tuż za nią. Ona razem z Kaulem prowadziła zaciętą dyskusję na temat sypiania chłopaka z przypadkowymi laskami.  Robin był typem chłopaka którego kiedyś dziewczyna zraniła tak mocno, że teraz nie wierzy w związki i tylko się bawi. Nie szanuje żadnych kobiet poza swoją rodziną i Jasmin. Dla niego Jas tak jak dla mnie i Marcela była bardzo ważna. Robin robił wszystko, żeby ją chronić i uszczęśliwiać. Nic dziwnego. Cala nasza trójka bardzo przeżyła wyjazd panny Koch. Marcel z Robinem byli wściekli , kiedy Mario złamał jej serce. Co ja mówię, oni mieli mord w oczach. Nadal pamiętam jak razem z Durmem musieliśmy ich odciągać od już "lekko" pobitego Goetze.

-Odlatujesz- Marcel szturchnął mnie w ramię.
-Może trochę- westchnąłem.
-Co Cię gryzie Marco?
-Martwię się o Jasmin. Czasami w nocy budzi mnie jej płacz. Słyszę jak kręci się po domu, bo nie może spać. Marcel, sam widzisz, że ona wygląda jak cień. Jest taka chuda..
-Też mnie to martwi..Najgorsze, że ona nic nie chce powiedzieć, zawsze taka była. Jesteśmy bezsilni w tej sytuacji.
-Ehh i właśnie ta bezsilność mnie rozsadza od środka.
-Chłopaki! Jas mówi, że jestem nieznośny- naszą rozmowę przerwał rozbawiony Robin.
-Bo taka prawda- Jas śmiała się patrząc raz na Kaula, raz na nas. - Chłopaki, powiedzcie, że mam rację
-Masz rację-powiedzieliśmy obaj i całą czwórką zaczęliśmy się śmiać.

Po dziesiątym sklepie obuwniczym postanowiłem się poddać. Po minie Jas widziałem, że ona również ma dość. Marcel i Robin byli strasznie niezdecydowani. Kaul od pół godziny stał i patrzył na jedną parę butów, natomiast Formel latał między jedną a drugą parą.
-Kawa Gwiazdko?-objąłem Jas ramieniem.
-Marzę o tym Woody, nogi mi odpadają, mówią, że o kobiety są niezdecydowane- wtuliła się w mój bok.
Siedząc w kawiarni wysłałem chłopakom wiadomość gdzie jesteśmy. Oboje zamówiliśmy naszą ulubioną karmelową kawę i ciasto czekoladowe.
-Marco, chciałabym wrócić na uczelnię - jej cichy, melodyjny głos przerwał chwilową ciszę, która między nami panowała.
-To cudownie-uśmiechnąłem się i uściskałem jej dłoń.
-Boję się tylko, że nie ma już dla mnie miejsca.
-Jasmin, maturę napisałaś najlepiej ze wszystkich, każda uczelnia się o Ciebie biła. Na swoim roku byłaś najlepsza. Dortmund na sto procent Cię przyjmie.
-Myślisz?
-Nie, ja to wiem.
-Jesteś kochany, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła-uśmiechnęła się szeroko.
Jas przed swoim wyjazdem studiowała historię sztuki. Talent do malowania również miała wielki. Kilka jej obrazów nawet wisi u mnie w domu.

Po owocnych zakupach zmęczeni i obładowani torbami wróciliśmy do domu. Wszyscy byliśmy padnięci, więc odpuściliśmy sobie lodowisko. Chłopaki pojechali do Cocaine ogarnąć jak interes się bez nich kręcił.  Ja i Jas zalegliśmy w salonie na kanapie. 
Oglądaliśmy  najnowszych Avengers'ów , gdy rozległ się dzwonek do drzwi a po chwili do salonu wparował Mario.
Na widok Jasmin przytulonej do mojego boku stanął jak wryty. Brunetka, kiedy tylko go zobaczyła rzuciła mu bardzo nieprzyjemne spojrzenie i niemal pobiegła na górę. Kilka sekund później obaj usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie drzwi.
-Nie wiedziałam, że ona tu jest- Mario podrapał się nerwowo po głowie.
-Jej rodzice sprzedali dom i mieszkamy teraz razem.
-Rozumiem-westchnął.
-Napijesz się czegoś?
-Piwa jak masz- usiadł na kanapie.
-Stary co jest?-zapytałem stawiając przed nim butelkę.
-Ann podejrzewa, że jest w ciąży...

_______________________________________________________________
 No witajcie ♥
Pojawiam się z dwójką :D♥
Mam nadzieję, że się podoba :D
Ten rozdział pisałam na: chemii, podstawach przedsiębiorczości, fizyce i biologi xDD
I co?
I tak musiałam go teraz jeszcze kończyć xD
Wiecie jak niewygodnie pisze się z przedłużanymi paznokciami?
Nie?
To już wiecie xD Strasznie xD
Wybaczcie jeśli dopatrzycie się błędów, ale już nie mam czasu ich sprawdzać ;/
Nie wiem czy przed świętami pojawi się jakiś rozdział, więc już teraz złożę Wam życzenia :D
Dużo zdrówka, szczęścia, kasy, miłości, dla tych, które piszą dużo weny x♥
Spełnienia wszystkich marzeń i co tylko jeszcze chcecie ♥
Kocham mocno ♥
Wasza Juliet ♥

*- Aerosmith "I don't want to miss a thing"












sobota, 5 grudnia 2015

1 ♥


" Talk to me softly 
There's something in your eyes 
Don't hang your head in sorrow 
And please don't cry 
I know how you feel inside I've 
I've been there before 
Somethin's changin' inside you 
And don't you know " *


 Siedziałam w salonie Marco, piłam gorącą herbatę, wpatrywałam się w ogień i rozkoszowałam się dźwiękami piosenki "Don't cry" Guns N'Roses, która leciała na maksymalnej głośności. Marco jednak ma na tej swojej playliście cudne kawałki. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pogoda była okropna, ponieważ padało. Oczywiście mogłam pożyczyć land rovera blondyna, jednak wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Przecież tu każdy doskonale zna samochód piłkarza i gdyby jakimś cudem ktoś zrobił by mi w nim zdjęcie, to mój przyjazd byłby wiadomy dla wszystkich. Nie chciałam, żeby Mario się o tym dowiedział. Nie chciałam również siedzieć w domu i czekać na przyjazd Marco, więc przebrałam się, wzięłam parasolkę i wyszłam na spacer. Nie ma to jak w taką pogodę iść na spacer. Musiałam wstąpić do salonu z telefonami i odebrać zamówione wcześniej urządzenie. Swój stary dwa lata temu wyrzuciłam do kosza. W Norwegii nie był mi potrzebny. Tam nie miałam nawet internetu. To było ciekawe doświadczenie. Zamiast siedzieć na telefonie albo wgapiać się w ekran laptopa prowadziłam warsztaty plastyczne dla dzieci. Uwielbiałam tych małych geniuszy. 
Po odebraniu nowiuśkiego iphona wpisałam numer Marco, który po tylu latach przyjaźni znałam na pamięć, nie tylko jego numer znałam doskonale, ale to już nieistotne.

Trzeba zacząć żyć od nowa, zmienić się. Skoro mowa o zmianach wstąpiłam do pierwszego spotkanego salonu fryzjerskiego.
-Dzień dobry. Chciałam zapytać czy może ma pani czas?-uśmiechnęłam się do wytatuowanej blondynki.
-Ma pani szczęście, dwie klientki się rozchorowały więc mam dwie godzinki wolnego, proszę usiąść i powiedzieć co pani sobie życzy.
-Nie mam pojęcia, ale zdecydowanie chciałabym je skorcić i zmienić trochę kolor.
-Dziewczyno masz włosy prawie do tyłka, jesteś pewna, że chcesz je skrócić?-upewniła się
-Tak, tak jakoś za łopatki bym chciała-uśmiechnęłam się.
-Klient nasz pan-zaśmiała się- Może zamiast całkowitej zmiany koloru ombre?
-Niech pani robi jak uważa- westchnęłam.
Po dwóch godzinach wyglądałam zdecydowanie inaczej. Ta zmiana dobrze mi zrobiła.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, zapłaciłam i wyszłam.

Marco kończył właśnie trening, ja błam niedaleko, więc postanowiłam poczekać na blondyna przed stadionem.
Starałam się nie myśleć o tym, że to był okropny pomysł, bo przecież Mario mógł mnie zobaczyć i co wtedy? 
Odgoniłam od siebie te myśli. W tym samym czasie zobaczyłam Marco.

-E, ty! Blondyna-krzyknęłam ze śmiechem.
Marco spojrzał w moją stronę najpierw z lekkim niedowierzaniem a potem radością.
-Jasmin! Co z Twoimi włosami?-zapytał, gdy podeszłam bliżej.
-Zmiany Marco, zmiany-westchnęłam uśmiechnięta.
-No wiesz Jas, ładnemu we wszystkim ładnie-oboje się roześmialiśmy.
-Jedziemy? Umieram z głodu.
-Jasne, zastanawiałem się, czy ty coś jeszcze jesz bo wyglądasz jak patyk
-Faktycznie trochę schudłam w Norwegii.
-Trochę!?- już mieliśmy wsiadać do samochodu, kiedy usłyszeliśmy tak nam dobrze znany głos.
-Reus, nie przedstawisz mnie i  mojej Ann swojej nowej koleżanki?- mojej Ann. Umarłam kolejny raz.
Marco zbladł i spojrzał na mnie, ja nadal stałam tyłem, więc Goetze mnie nie poznał. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się. Po uśmieszku Mario nie zostało ani śladu.
-Jasmin-szepnął jakby nie wierzył w to co widzi.
-Mario- o dziwo panowałam nad moim głosem. Teraz przybrałam najbardziej oschły i obojętny ton na jaki mnie było stać.
-Nie wiedziałem, że wróciłaś..
-Nie musiałeś wiedzieć, miałeś nie wiedzieć.-przestąpiłam z nogi na nogę.
-Kochanie nie przedstawisz mnie?- dopiero teraz przypomniałam sobie, że oprócz mnie, Mario i Marco jest tu jeszcze blondynka.
-Ann moj..moja dziewczyna, Ann to jest Jasmin..
-Miło mi Cię poznać-blondynka wyciągnęła do mnie dłoń, którą zignorowałam. Spiorunowałam Goetze spojrzeniem i wsiadłam do auta Marco.
Serce waliło mi jak oszalałe. Przez przyciemnione szyby widziałam zdziwienie malujące się na twarzy Ann. Po mojej twarzy spływały łzy. Chciałam.. sama nie wiem co. Odechciało mi się wszystkiego. Poczułam jak Marco wsiada do samochodu i bierze mnie na swoje kolana.
-Cii..-uspokajał mnie głaszcząc po głowie.
-Marco.. Ile oni są razem? 
-To nieistotne Gwiazdko- od zawsze mnie tak nazywał kiedy byłam smutna albo po prostu, gdy naszła go na to ochota.
-Marco ile?- zapytałam spoglądając mu w oczy.
-Dwa lata-powiedział cicho.
-To dla niej mnie zostawił?
-Nie.. Po tym jak nie chciałaś się z nim widzieć i wyjechałaś szukał Cię kilka miesięcy. Kiedy dowiedział się, że wyprowadziłaś się razem z rodzicami pojechał do klubu, tam poznał Ann i od tamtej pory są razem. 
-Pytałeś czemu mnie wtedy zostawił?-usiadłam na swoje miejsce i pozwoliła Marco jechać do domu.
-Pytałem- przytaknął stając na światłach- Powiedział, że sam nie wie czemu to zrobił.
-Jest śmieszny-prychnęłam.


-Mario! Debilu, postaw mnie na ziemię!-śmiałam się 
-A nie uciekniesz?-zapytał choć doskonale znał odpowiedź.
-Nie, nie ucieknę-uśmiechnęłam się, kiedy odzyskałam grunt pod nogami.
Byliśmy kilka kilometrów od Dortmundu. Mario miał dzisiaj wolne, więc zabrał mnie nad jezioro.
Uśmiechnęłam się pod nosem czując jego dłoń na moim policzku.
-Kocham Cię- pocałował mnie w czoło i objął rękami w pasie.
-Też Cię kocham Mario.
Staliśmy i patrzyliśmy na zachodzące słońce.
-O czym marzysz?-zapytał szeptem.
-O tym, żebym zawsze była taka szczęśliwa jak teraz-odpowiedziałam bez wahania.
Poczułam, że Mario mnie puszcza, jednak nie odwróciłam się, tylko nadal podziwiałam widok.
-A ja marzę, żebyś została moją żoną Jas.-odwróciłam się i zobaczyłam klęczącego Goetze.
-Mario-do moich oczu napłynęły łzy.
-Wiem, że jesteśmy młodzi ale kocham Cię.
-Ja..ja nie wiem co powiedzieć.
-Wystarczy tak.
-Tak.





_______________________________________________________________


No więc przybywam z jedyneczką :D ♥
Kocham, pozdrawiam, całuję :*
*-  Guns N' Roses "Don't cry"

niedziela, 29 listopada 2015

Prolog ♥

"Ich brauch mein Platz 
Und frischen Wind
Ich muss schnell woanders hin
Sonst wachs ich hier fest 
Ich mach ´nen Kopfsprung
Durch die Tür 
Ich lass alles hinter mir 
Hab was großes im Visier 
Ich komm nie zurück zu mir "*

Wiatr usilnie udowadniał mi, że pozostawienie moich włosów rozpuszczonymi było błędem. Zdenerwowana próbowałam poskromić moje brązowe loki, jednak nie miało to najmniejszego sensu. Westchnęłam ciężko i poprawiłam torbę na ramieniu. Mimo strasznej pogody i mojego braku humoru doszłam do wniosku, że Dortmund nie zmienił się nic a nic. Te same ulice, domy, niektóre znajome miejsca. Moje miasto, z którego uciekłam dwa lata temu. Teraz wracam z nadal pękniętym sercem ale już innym podejściem do niektórych spraw. 
Uśmiechnęłam się na widok czarnego astona martina, który wjechał właśnie na parking lotniska. Kochany Marco, zawsze można na niego liczyć. Mój najlepszy przyjaciel wysiadł ze swojego samochodu i bez słowa zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku.
-Marco udusisz mnie-zaśmiałam się.
-Wybacz Jas, ale strasznie tęskniłem mała. Przez te dwa lata myślałem, że już nigdy nie wrócisz i zostaniesz na stałe tam gdzie byłaś, swoją srogą teraz możesz mi powiedzieć gdzie byłaś.
-Ohh Marco ja też tęskniłam. Byłam w Norwegi w Alesund, tam jest naprawdę pięknie-uśmiechnęłam się chowając swoje torby do bagażnika.
-Dobrze, że wróciłaś-uśmiechnął się.
-Tęskniłam-westchnęłam patrząc na mijane ulice- Dziękuję, że mogę u Ciebie pomieszkać.
-Nie masz za co, bardzo się cieszę, że będziemy razem mieszkać-wyszczerzył się- Wiesz, czasami myślałem, że kiedy wyjeżdżałaś nie chciałaś mi powiedzieć gdzie jedziesz tylko dlatego, że nie masz do mnie zaufania albo chowasz do mnie urazę.
-Marco co ty gadasz, nie chciałam Ci mówić, bo nie chciałam, żebyś musiał Go okłamywać, a do Ciebie nie mam żadnej urazy. To nie ty mnie zostawiłeś przed ołtarzem.
-Jas..
-Nie chcę o tym gadać Marco-ucięłam temat.
-Dobrze. Ale wiesz, że prędzej czy później go spotkasz?
-Jestem tego świadoma-pokiwałam twierdząco głową.

Stałam przed lustrem i przyglądałam się swojemu dobiciu.
Biała suknia odznaczała się od moich brązowych loków w tamtym momencie spiętych w koka.
Uśmiechnęłam się szeroko na widok wchodzącej do pokoju mamy.
-Jesteś gotowa córciu?-zapytała ze łzami w oczach.
-Jak nigdy mamuś.-uśmiechnęłam się poprawiając welon.
-Moja malutka Jasmin wychodzi za mąż-do naszych uszu dotarł głos taty.
-No już nie taka malutka-zaśmiałam się przytulając oboje rodziców.
-Lepiej jedźmy bo zaraz się spóźnimy- do pokoju wpadł wujek Kevin.
-Kevin ma rację, musimy jechać- tata złapał mnie za rękę i pomógł zejść ze schodów.
Przed kościołem był tłum gości. Cała rodzina, wszyscy przyjaciele i znajomi. 
Ten dzień miał być idealny.
Miał.
Wchodząc do kościoła prowadzona przez tatę wiedziałam, ze to będzie dzień, który zapamiętam do końca życia, jednak nie zdawałam sobie sprawy, że będzie to nie tak jakbym chciała.
Z wielkim uśmiechem kroczyłam do ołtarza gdzie On już czekał.
Z daleka można było zobaczyć, że się denerwuje, ale doszłam do wniosku, że to nic dziwnego, ponieważ mnie samą nerwy zżerały od środka.
Przez całe kazanie aż do przysięgi ściskał moją dłoń.
-Jas-przerwał księdzu- Przepraszam, ale ja nie jestem gotowy, nie mogę.
-Czego nie możesz?- zapytałam nerwowo.
-Nie mogę się z Tobą ożenić- powiedział nie patrząc mi w oczy-Przepraszam.
Po słowie przepraszam wybiegł z kościoła zostawiając mnie przed ołtarzem.
Goście byli w szoku, może nie takim jak ja ale jednak.
Stałam i patrzyłam się na drzwi przez, które wybiegł. Nie wierzyłam w to co się stało.
-Wygląda na to, że ślubu nie będzie-zaśmiałam się przez łzy i pokręciłam niedowierzająco głową.
Moje serce zostało rozbite na tysiąc kawałków.
Przez łzy widziałam jak moja mama zanosi się od płaczu a tata razem z wujkiem Kevinem i Marco wychodzą z kościoła.
Mama mojego niedoszłego męża razem z jego ojcem stali w miejscu nie wiedząc co się dzieje. 
Nie chcąc dużej stać jak idiotka przed ołtarzem i znosić spojrzenia tych wszystkich gości chwyciłam suknię i sama wybiegłam z kościoła.


-Jas? Wszystko ok?- z tych jakże niemiłych wspomnień wyrwał mnie głos Marco.
-Tak,tak- otarłam łzę, która mimowolnie wydostała się spod moich powiek i spojrzałam na blondyna.
-Jesteśmy na miejscu.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do dużego, pięknego domu. 
-Kiedy te dwa tygodnie temu zadzwoniłaś i zapytałaś czy możesz u mnie na jakiś czas zamieszkać postanowiłem trochę przerobić sypialnię gościnną-uśmiechnął się otwierając drzwi- To Twój pokój,mam nadzieję,że się podoba.
-Jejku Marco, jest cudny, dziękuje-przytuliłam przyjaciela.
-Nie ma za co. Rozpakuj się, odpocznij ja jadę na trening a jak wrócę to pojedziemy coś zjeść.
-Spoko-uśmiechnęłam się- Tylko Marco..
-Tak?
-Nie mów nic Mario, że wróciłam.
-Ehh, dobrze nie powiem- uśmiechnął się i wyszedł.



_______________________________________________________________

Co Julita robi kiedy śpi?! Wpada na nowe pomysły :D
Ten blog szczerze mówiąc przyśnił mi się xD 
Serio xD
Mam nadzieję, że się spodoba ♥
Kochaaam ♥
P.S 
Fragment piosenki na początku to  :

Mark Forster "Au Revoir" ♥