środa, 30 listopada 2016

13 ♥

"Something inside us know's there's nothing guaranteed
Yeah, girl, I don't need you to tell me that you'll never leave, no
When we've done all that we could to turn darkness into light, turn evil to good
Even when we try so hard for that perfect kind of love, it could all fall apart"*



Kiedy byłam małą dziewczynką wyobrażałam sobie swoje życie jako miłe,bezproblemowe.
Takie jak w bajkach. Księżniczka poznaje księcia, zakochują się w sobie i nawet mimo przeciwności losu w końcu są razem i żyją długo i szczęśliwie. Obecnie wiem, że bajki nie istnieją, nic nie jest takie,jakbyśmy chcieli żeby było. Nasze życie to pasmo porażek, podnoszenia się po ciężkich chwilach i próbowania wszystkiego. 
Mimo, że pogodziłam się z Mario i normalnie rozmawiamy wiem, że nie jest tak jak kiedyś i chyba nigdy nie będzie. Na pierwszy rzut oka widać, że coś nie gra. Tylko co? Otóż oboje nie jesteśmy pewni, czy chcemy odbudować to co było między nami, czy może zacząć coś nowego, z kimś innym i przyjaźnić się tylko.  Od czasu naszego pogodzenia byłam zwolenniczka opcji numer dwa, czyli chciałam postawić na przyjaźń. Jednak wieczór, kiedy z Florą postanowiłyśmy spędzić na jedzeniu sushi, piciu wina i plotkach skończył się na szoku, który przeżyłyśmy nie tylko my, ale chyba połowa kibiców BVB i fanów, głównie fanek Marco. Tak, chodzi mi o te zaręczyny. MARCO REUS ZARĘCZONY. Od dwóch tygodni to najgorętszy temat w internecie, gazetach czy programach plotkarskich. I tu można by pomyśleć, że jestem zazdrosna, czy coś w tym stylu. Jednak tak nie jest. Jestem tylko zawiedziona, że nasze stosunki popsuły się do tego stopnia, że już nic nie wiem o Marco. Jedyną pocieszającą myślą jest to, ze zarówno Robin jak i Marcel również nie mieli o niczym pojęcia. Sam Reus nie chciał po tym im nic powiedzieć, co dla wszystkich było dziwne. 

Dzisiaj 14 maja. Ciężki dzień dla mojej rodziny. Szósta rocznica śmierci mojego, starszego brata Sebastiana. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę sama iść na cmentarz. Rodzice musieli wrócić do Norwegi, firma taty nie mogła długo pozostać bez szefa. Mama była pisarką i mogła pisać wszędzie, jednak twierdziła, że w Alesund ma najlepszą wenę. Według mnie najzwyczajniej w świecie uciekli, robili tak co roku. Odwiedzali go zawsze jak byli w Dortmundzie, ale 14 maja nie mogli się przełamać.
Sebastian był kochającym starszym bratem. Zawsze mnie wspierał, stawał po mojej stornie i był w stanie poświecić wszystko, żebym tylko była szczęśliwa.Był synem, który zawsze pomógł tacie w naprawie samochodu, a mamie zawsze pojechał po zakupy i posprzątał w domu bez gadania.
 Zginął mając 19 lat. Jechał do swojej dziewczyny, jednak stracił panowanie nad samochodem i dachował. Jego obrażenia były zbyt ciężkie. Umarł na stole operacyjnym. Miałam 17 lat i po raz pierwszy poczułam jak to jest stracić kogoś, kogo kocha się całym sercem.
Nie poszłam dzisiaj na uczelnię. Spałam do 11, potem zjadłam "śniadanie", wykąpałam się, umyłam głowę i siedziałam do 14 w szlafroku. Byłam w dziwnym zawieszeniu. W końcu postanowiłam się umalować i ubrać. Jak zwykle w tym dniu postawiłam na czerń. I nie chodzi tu o żałobę, czy coś. Czarny był ulubionym kolorem Sebastiana. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. Wsiadłam do samochodu,który rodzice kupili mi na zbliżające się urodziny i ruszyłam w kierunku cmentarza. Po drodze wstąpiłam do kwiaciarni, która jako jedyna miała czarne róże, oraz do sklepiku przy cmentarzu, gdzie kupiłam znicz. 
Z gulą w gardle stałam przy grobie Sebastiana. Zapaliłam znicz a kwiaty włożyłam do wazonu. Wzięłam drżący oddech. Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Tak bardzo za nim tęskniłam. Chciałam mu powiedzieć tyle rzeczy, chciałam się do niego przytulić, pośmiać się z nim, popłakać. Zjeść jego ulubioną pizze a potem iść pobiegać. Chciałam żeby widział jak kończę studia, zaczynam pracę. Jak wychodzę za mąż, jak zostaję matką a on najlepszym na świecie wujkiem, który mimo zakazu rodziców kupuje dzieciom czekolady. Chciałam żeby po prostu był. 
-Tak bardzo za Tobą tęsknię.
-Ja też-do moich uszu dotarł głos osoby, której się w ogóle nie spodziewałam.
-Co ty tu robisz? Myślałam, że jesteś na treningu-otarłam łzy.
-Byłem, ale wiedziałem, że tu będziesz a nie mogłem pozwolić, żebyś w takim dniu była tu sama.
-Dziękuję Mario-przytuliłam chłopaka.
-Nie masz za co kochanie, zawsze będę-pocałował mnie w czoło.
-Cholernie za nim tęsknię, wiesz?
-Wiem, ja też tęsknię. Gdyby nie on, to wiesz,że nigdy nie odważyłbym się do Ciebie zagadać? To on mi powiedział, że też Ci się podobam. Od początku nam kibicował- uśmiechnął się patrząc na grób.
-Naprawdę?-uśmiechnęłam się.
-Tak. Powiedział mi też, że mam o Ciebie dbać. Trochę mi to nie wyszło, ale pozwól mi to naprawić-Mario stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy- Pozwól mi o Ciebie dbać. Jednak przyjaźń mi nie wystarcza.
-Dobrze-pokiwałam głową i uśmiechnęłam się przez łzy, które nadal uporczywie leciały mi z oczu- Dbaj o mnie.
-Kocham Cię Jasmin-otarł mi ciecz, która spływała po moich policzkach i pocałował mnie.
-Też Cię kocham, nigdy nie przestałam i nie przestanę-powiedziała, gdy oderwał swoje usta od moich.
-Nie przestawaj.




_____________________________________________________________________________
Może nieco krótki, ale taki miał być. 
Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba :)
Kocham Was ♥
* - John Legend "Love me now"


niedziela, 20 listopada 2016

12 ♥

"Say, go through the darkest of days
Heaven's a heartbreak away
Never let you go, never let me down
Oh, it's been a hell of a ride
Driving the edge of a knife
Never let you go, never let me down" *




~Jasmin~

Zajęcia na uczelni pochłaniały całkowicie mój czas. Dodatkowa praca w postaci tłumaczenia tekstów z języka włoskiego i hiszpańskiego nie ułatwiała mi życia, ale z czegoś musiałam się utrzymać. Nie chciałam cały korzystać z dorobku rodziców. Nie miałam pięciu lat. Wolałam się wreszcie usamodzielnić finansowo. 
Przez ogrom obowiązków nie miałam czasu na takie coś, jak życie towarzyskie. Spotkania z przyjaciółmi odpadały. Nie miałam nawet czasu usiąść i poczytać książkę, co dopiero wyskoczyć na imprezę i się zabawić. 
Od miesiąca nie miałam kontaktu z Marco. Trochę mnie to raniło, ale nic nie mogłam na to poradzić. Pisałam do niego, pytałam Robina i Marcela, czy wszystko z nim dobrze, ale on nawet nie chciał o mnie słyszeć. Był wściekły. Za co? Sama do końca nie wiem, nikt nie wie.
Marcel i Robin jakoś przełknęli to, że pogodziłam się z Mario i naprawiamy to, co było kiedyś między nami. Co do Goetze, nie jesteśmy razem. Nie potrafię mu jeszcze tak bardzo zaufać, nie po tym co zrobił, jak mnie zostawił.
Na uczelni spotkałam starych znajomych, ale poznałam również nowych, ciekawych ludzi. 
Kwiecień to był chyba miesiąc zaliczeń, zawłaszcza dla mnie. Musiałam nadrobić rok nauki, równocześnie przyswajając obecne  tematy. 
Stałam właśnie w pracowni i próbowałam jak najlepiej namalować Florę, moją przyjaciółkę, która była razem ze mną w grupie i dzisiaj robiła za modelkę. Flora Coletti była piękną, mądrą, stuprocentową włoszką w moim wieku. Uwielbiałam z nią rozmawiać w jej ojczystym języku, wiele się od niej nauczyłam. Poznałam ją zanim wyjechałam. Byłyśmy wtedy najlepszymi kumpelami, Flor była nawet moją świadkową na ślubie i jako jedna z pierwszych dowiedziała się, że wyjeżdżam. Nie naciskała, nie pytała gdzie. Powiedziała tylko, żebym o niej pamiętała i wróciła jak będę gotowa. 
Coletti była na mnie wściekła, że odezwałam się tak późno, bo dopiero miesiąc temu... Nie dziwię się jej, też bym była zła. 
-Dobrze moje perełki, na dzisiaj koniec. Pamiętajcie, że sztuka jest zawsze z Wami, jest częścią waszych dusz.-do moich uszu dotarł lekko zachrypnięty głos Pani Profesor.
-To co? Zmywamy się, zanim Pani Nawiedzona zacznie mówić o kolorze naszych dusz i o tym jak to fajnie rozmawiać samemu ze sobą?- na wypowiedź mojej przyjaciółki parsknęłam śmiechem
-Jasne Flor, może pójdziemy do mnie? Mam ochotę na sushi, możemy zamówić i obejrzeć jakiegoś gniota.
- Jas, jak ty mnie dobrze znasz- Coletti zaśmiała się tak, że połowa naszej grupy zwróciła na nas uwagę.- Dobra, chodź.
Wyszłyśmy z uczelni i wsiadłyśmy do samochodu czarnowłosej. Do tej pory nie wiem, jak ona zdała prawo jazdy. Jeździła jak szalona, czasami naprawdę bałam się o swoje życie.
-Jak tam z Mario? Pogodziliście się?
-Tak-uśmiechnęłam się- Jest dobrze, nie rzuciliśmy się sobie w ramiona...było trochę płaczu, głównie z mojej strony, trochę krzyku , ale już jest dobrze.
-Wybaczyłaś mu-zerknęła na mnie.
-Wybaczyłam, ale nie zapomniałam i chyba nigdy nie zapomnę, to nie jest błaha sprawa. 
-Rozumiem..A co z Reusem? 
-A co ma być?-zdziwiłam się.
-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Przecież Marco był i chyba nadal jest po uszy w Tobie zakochany.
-Nie gadaj głupot, przecież on ma dziewczynę. Poza tym po tym jak się ze sobą przespaliśmy to wyraźnie mnie unikał.
-Przespaliście się?!-pisnęła i spojrzała na mnie.
-Kurwa, Flora! Patrz na drogę!
-No już, już. Pogadamy o tym dokładniej u Ciebie.
-Nie odpuścisz mi?
-Nie-uśmiechnęła się i skupiła na drodze.


~♥~



 ~Marco~  

Siedziałem w salonie w domu mojej dziewczyny i próbowałem skupić się na tym, co mówiła. Scarlett od piętnastu minut gadała jak najęta, szczerze powiem, że nawet nie wiem o czym. Wyłączyłem się, myślami byłem całkowicie gdzie indziej. Chyba wielkim zdziwieniem nie będzie to, że myślałem o Jasmin. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że ją straciłem. Nie wiem co ja sobie myślałem okłamując ją. Nie wiem czemu zacząłem spotykać się z modelką, nie wiem czemu zraniłem pannę Koch. Nie mam pojęcia. Każdego dnia tego żałuję. Może po tym co między nami zaszło bym z nią porozmawiał, to może teraz na miejscu blondynki siedziałby Jas i opowiadała mi o tym, jak ciekawe są zajęcia, jak Flora cały czas odrzuca zaproszenia na randki, jak Jasmin jest szczęśliwa.

-Widzę, że mnie nie słuchasz ehh...-Scarlett spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem-Co się dzieję? Chodzi o Jasmin, prawda?
-Czy zawsze musi chodzić o nią?-zirytowałem się- Ale tak..
-Kochasz ją, wiem o tym Marco, ale wiem też, że ja kocham Ciebie- usiadła bliżej mnie.
-Kocham, wiesz o tym. Nic na to nie poradzę Scar, przepraszam-westchnąłem i złapałem dziewczynę za rękę.
-Wiem, pozwól mi, że pomogę Ci o niej zapomnieć. Znamy się nie od dziś. Wiem, że to trudne, ale oboje damy radę. Kocham Cię.
-Chciałbym powiedzieć Ci to samo.
-Nie musisz m tego mówić. Wiem jak jest. Może z czasem pokochasz mnie tak jak ją-uśmiechnęła się i pocałowała mnie czule.
Nic nie odpowiedziałem, tylko oddałem pocałunek. Z każdą chwilą stawał się bardziej zachłanny, pełny wszystkich naszych uczuć. Nie chciałem jednak, żebyśmy wylądowali w sypialni, nie dzisiaj. 
-Lepiej już pojadę, jutro z rana mam trening-pocałowałem ją szybko.
-Do jutra?-zapytała z nadzieją.
-Tak, do jutra-uśmiechnąłem się 

W domu byłem godzinę później. Trochę mi zeszło, bo musiałem po drodze wstąpić do sklepu. Moja lodówka zaczynała świecić pustkami. Podczas, gdy mieszkała ze mną Jas to ona zajmowała się zakupami i uzupełnianiem zapasów. Ja nie miałem do tego głowy. 
Kolejny raz tego dnia moje myśli zaczęły pędzić w kierunku dziewczyny. To stawało się irytujące, zwłaszcza, że wiedziałem, że nie będziemy razem. Ona zawsze wybierała Mario, nie ważne ile i jak przez niego cierpiała. To zawsze był i będzie Mario. Wściekły sam nie wiem na co chwyciłem szklankę i cisnąłem nią o podłogę. 
Scarlett miała racje, muszę zapomnieć o Jas. 
Może działałem zbyt pochopnie, ale wsiadłem w samochód i ruszyłem do jubilera. Musiałem zacząć od nowa. Kupiłem najpiękniejszy według mnie pierścionek i pojechałem do Scarlett. Po drodze kupiłem bukiet jej ulubionych, różowych tulipanów.
Zadzwoniłem do jej drzwi i czekałem, aż mi otworzy.
-Marco, zapomniałeś czegoś?-zapytała zdziwiona moim widokiem. Była cała w mące, pewnie piekła swoje popisowe ciasto.
-W pewnym sensie-pocałowałem ją i wszedłem do środka.
-Wow-powiedziała, gdy się od niej odsunąłem.
-Jestem pewien, że przed nami bardzo ciężkie chwile. Jestem pewien, że w pewnym momencie jedno z nas, albo nawet oboje będziemy chcieli odejść...Ale jestem też przekonany o tym, że mogę sprawić, że będziesz szczęśliwa.Wiem, że możesz być zaskoczona, ale jestem pewien tego co robię. Pozwól mi zapomnieć i kochaj mnie nadal. Scarlett, czy zostaniesz moją żoną?
-Oh Marco-po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-To znaczy tak?
-TAK!-zaśmiała się i rzuciła mi się na szyję.-Kocham Cię i obiecuję, że będziesz przy mnie szczęśliwy.
-Postaram się być najlepszym narzeczonym a potem mężem... Może z czasem pokocham Cię tak, jak ty mnie.
-Ważne, żebyś zawsze był.
-Będę-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło.
-Marco, mogę dodać zdjęcie na instagrama?
-Jasne, niech ludzie wiedzą co się święci-zaśmiałem się.
Scarlett zrobiła i dodała zdjęcie z opisem "Wedding? ♥ #fiance #love" 
-Może być?-zapytała z uśmiechem. W sumie to cały czas się uśmiechała, nigdy nie widziałem jej takiej szczęśliwej.
-Oczywiście-pocałowałem ją.- Wprowadź się do mnie.
-Jejku Marco, to chyba najlepszy dzień w moim życiu-zaśmiała się- Oczywiście, że się wprowadzę.


_____________________________________________________________________________


kocham Was♥
Spadam się chować hahah xd
Mam nadzieję, że się pofoba :D
* - Justin Bieber "Let me love you"


piątek, 11 listopada 2016

11 ♥

"Just put your heart in my hands
I promise it won’t get broken
We’ll never forget this moment
It will stay brand new
‘Cause I’ll love you
Over and over again"*


~Jasmin~

Deszcz rytmicznie stukał o dachowe okna mojego mieszkania. Mimo beznadziejnej pogody, która nie powinna nikogo w marcu dziwić, miałam cudowny humor. Skakałam, śpiewałam razem z Lawson ich najlepsze  piosenki i przy okazji sprzątałam. Ubranie na dzisiejszy obiad u państwa Goetze miałam dawno przygotowane. Moi rodzice mimo tego, co stało się kiedyś między mną a Mario nadal bardzo się przyjaźnili z jego rodzicami, więc postanowili właśnie u nich zatrzymać się na kilka dni ich pobytu w mieście. Ja i Mario pogodziliśmy się, poświęciliśmy na to całą noc, i nie, nie kochaliśmy się, czy coś. Całą noc rozmawialiśmy. 
Na drugi dzień, miałam wrażenie, że zrobiłam coś naprawdę dobrego, coś co powinnam dawno zrobić.  Jak się okazało bardzo za nim tęskniłam. Za rozmowami, za wiadomościami, spotkaniami. Za wszystkim, co się z nim wiązało. Tęskniłam za Mario. Moją jedyną, prawdziwą miłością. 
I to nie jest teraz tak, że o wszystkim zapomniałam i rzuciłam się mu w ramiona. O co to, to nie. Musi się chłopak trochę postarać. Przede wszystkim musi zasłużyć na moje zaufanie. Bo kochać nigdy go nie przestałam i nie przestanę.  
Była 12, więc postanowiłam iść wziąć szybki prysznic i zacząć powoli się szykować. O godzinie 13.40 byłam ubrana i gotowa. O 14 zeszłam na dół  i czekałam na piłkarza, który chwilę później podjechał. Z wielkim uśmiechem na ustach wsiadłam do jego samochodu i ucałowałam go w policzek.
-Cześć Pączku- zapięłam pasy. To było bardzo fajne, że mimo tego wszystkiego, po pogodzeniu się czułam się w jego towarzystwie tak swobodnie i miło, jak kiedyś.
-Hej Słońce- uśmiechnął się szeroko.- Pojedziemy po te kwiaty i po obraz, który podobał się mojej mamie.
-Spoko, ja widziałam ostatnio chustę, która też na pewno przypadnie jej do gustu- zmieniłam piosenkę. 
-Może zdążymy zajechać na jakąś kawę. Co ty na to?- zerknął na mnie.
-Nie wiem, możemy jechać- wzruszyłam ramionami- Chociaż szczerze, to mam ochotę na gorącą  czekoladę Twojego taty- zaśmiałam się.
-To postanowione. Po zakupach jedziemy prosto do moich rodziców.
-Super.

Po zakupieniu tego, czego chcieliśmy, udaliśmy się do rodzinnego domu Mario. 
Od samego progu poczuliśmy cudowne zapachy, które wydobywały się z kuchni.
-Dzieci, jak miło, że jesteście wcześniej- jako pierwszy powitał nas Pan Goetze.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się i przytuliłam mężczyznę.
-Dobrze Cię znów tu gościć kochanie-uśmiechnął się do mnie ciepło.
-Jasmin, witaj- chłodny głos mojego taty sprowadził mnie na ziemię. Tata nadal był na mnie zły, za ten cały Hannover, nieodbieranie telefonu i całą sprawę.
-Hej tato-przytuliłam go.
-Gdzie mama?-zapytał Mario.
-W kuchni, razem z Andreą.
-To może pójdę im pomóc?-zapytałam.
-Słońce, doskonale wiesz, że i tak Cię wygonią. Lepiej usiądźmy w salonie i porozmawiajmy- Mario pchnął mnie lekko w kierunku salonu.
-Mario ma rację, zaraz do Was dołączę tylko zrobię gorącą czekoladę.
Niecałe piętnaście minut później wszyscy siedzieliśmy w jadalni i zajadaliśmy się pysznym obiadem. Nie mogłam się doczekać deseru, bo wiedziałam, że nasze mamy przygotowały coś cudownie pysznego. Jak się okazało, nie myliłam się. Kobiety upiekły moje ulubione babeczki z nutellą.
-Więc..Pogodziliście się tak całkowicie?-gdybym coś jadła, lub piła z pewnością bym się zadławiła. Pytanie mojego taty było zupełnie niespodziewane. Jeszcze chwilę temu wszyscy rozmawialiśmy o zbliżającym się meczu Mario, a tu nagle mój tata wyskakuje z takim czymś.
-Hmm..-westchnęłam i spojrzałam na Mario licząc, że również coś powie.-Myślę, że tak.
-Zdecydowanie tak, między nami jest wszystko dobrze.-chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Nawet nie wiecie, jak wszyscy się cieszymy-powiedziała mama piłkarza i posłała nam promienny uśmiech.
-My też.

Po długich rozmowach, skończeniu deseru i wypiciu kawy postanowiliśmy, że czas już na nas. W samochodzie nie odzywaliśmy się do siebie za wiele, ale cisza nie była krępująca. Byłam niemal całkowicie pochłonięta wspomnieniami i rozmyślaniem co będzie teraz. Od poniedziałku wznawiam studia, może będę dawać jakieś korepetycje z języka hiszpańskiego, czy włoskiego,których musiałam się perfekcyjnie nauczyć, bo taki był wymóg na przyjęcie na wybrany uniwersytet.
 Miałam nadzieję, że teraz wszystko w moim życiu będzie szło po mojej myśli.


_____________________________________________________________________________

Hej hej heeej ♥ 
No i witam Was kwiatuszki na rozdziale 11 :D
Powiem Wam, że trudno mi się go pisało...
Nie miałam czasu, weny.. ehh
No ale dla Was skleciłam coś takiego :D
Buziaki, kocham Was ♥♥ :D
PS. Wybaczcie błędy, jeśli się ich doszukacie :D
*- Nathan Sykes "Over & Over Again"