niedziela, 9 października 2016

10 ♥

"Sitting here wide awake
Thinking about when I last saw you
I know you’re not far away
I close my eyes and I still see you
Lying here next to me
Wearing nothing but a smile" *





~Mario ~


Kolejna kłótnia, kolejny zbity talerz, kolejne fałszywe łzy i tak samo nieprawdziwe jak nasz "idealny związek" z Ann, poczucie winy.  Siedząc na najwyższej trybunie na stadionie, który swoją drogą był zamknięty i tylko dzięki znajomej sprzątaczce jestem tu, gdzie jestem, rozmyślałem nad tym wszystkim co ostatnio działo się w moim życiu. Ta trybuna, to jedyne miejsce, gdzie mogę spokojnie pomyśleć po idiotycznych kłótniach, bezsennych nocach i nawiedzających mnie wspomnieniach.  Związek z modelką to nie to samo co kiedyś, zwłaszcza, że w Dortmundzie pojawiła się Jasmin, która od zawsze i na zawsze będzie zajmować znaczące miejsce w moim sercu. Nie wiem, czemu wtedy, w dniu ślubu ją zostawiłem... Zachowałem się jak ostatni tchórz i straciłem najcudowniejszą kobietę w moim życiu. Ann-Kathrin jest w ciąży, każdy by pomyślał, że to wspaniale. Będę ojcem, pewnie jej się oświadczę i będziemy żyć długo i szczęśliwie, jak we wszystkich bajkach dla dzieci. Niestety, to nie zdarzy się nigdy, zwłaszcza, że dzisiaj kobieta, która pomagała mi się zbierać po sytuacji z Jas przyznała mi się, że maluch, który ma przyjść niedługo na świat nie będzie moim dzieckiem. Moja mama miała rację mówiąc, że modelka mnie zdradza, nie kocha mnie i jest ze mną tylko dlatego, że przyzwyczaiła się do mnie i wygodnego życia. Nie zrozumcie tylko tego źle, Ann nie jest osobą, która leci na kasę, czy coś w tym stylu, o nie. Chodziło mi bardziej o to, że była przy mnie bezpieczna, byliśmy zgodni w wielu kwestiach, przyjaźniliśmy się. Gdyby nie miała romansu... najbardziej zabolało mnie to, że nie była szczera. Przyznam, że ubolewam również nad tym, że przez tyle czasu wydawało mi się, że przy niej mogę zapomnieć o pannie Koch, o tym jak ją skrzywdziłem i o tym jak nadal, bardzo mocno ją kocham. 
 
Myślałem, że dostanę zawału, kiedy kilka dni temu Jasmin zniknęła i nikt, dosłownie nikt nie wiedział gdzie ona jest. Nawet cholerny Marco, który od zawsze jest w niej zakochany nie miał bladego pojęcia, gdzie jest Jas. Nie mogłem wtedy spać, jeść... tak cholernie się o nią bałem, odchodziłem od zmysłów. Pamiętam, jak jadąc na lotnisko po jej rodziców zatrzymywałem się kilka razy, bo miałem wrażenie, że ją widzę. Kiedy kilka dni później, jak gdyby nigdy nic pojawiła się w swoim mieszkaniu myślałem, że zaraz oszaleję. Nie mogłem jej nawet przytulić.  Kiedy jej rodzice zabrali się razem z moją mamą do mojego rodzinnego domu, gdzie mieli nocować, a Marco zmył się razem z Robinem i Marcelem, odważyłem się na rozmowę z niedoszłą żoną. Rozmawialiśmy naprawdę długo, dosłownie o wszystkim. Polało się dużo łez, padło sporo obraźliwych słów(głownie w moim kierunku, ale chyba nic dziwnego), ale też przeprosin. Jasmin mi wybaczyła. Dzięki tej rozmowie nasze relacje się poprawiły, atmosfera stała się lepsza, czystsza. 
Tamtego wieczora obiecałem sobie jedno. Odzyskam ją. Bo to od początku miała być nasza historia, o naszym rozstaniu, powrocie, szczęściu i długim pięknym życiu. 

Wracając do domu wiedziałem, że Ann już zdążyła zabrać swoje wszystkie rzeczy i pojechać do tego całego Olivera, ojca dziecka. Nie wyrzuciłem jej z domu, nie mógłbym wyrzucić ciężarnej kobiety. Sama powiedziała, że odchodzi (zrobiła to zaraz po tym jak rzuciła talerzem). Mieszkanie bez jej rzeczy, zdjęć i innych, tak naprawdę nic nieznaczących rzeczy było dziwnie puste. Jednak nie przeszkadzało mi to. W pewien sposób ucieszyła mnie ta pustka. Mogłem ją teraz zapełnić czymś innym, lepszym.
Usiadłem w salonie na kanapie, włączyłem wieżę, z której popłynęły pierwsze dźwięki mojej ulubionej płyty i zacząłem usuwać zdjęcia z instagrama. Usuwałem głownie te z modelką, ale również te, gdzie były zdjęcia usg. Nie trudno się domyśleć jaką wywołałem tym burzę. Mój agent już po dziesięciu minutach do mnie dzwonił. Poprosiłem go, żeby to on wydał oficjalne oświadczenie o moim rozstaniu się z modelką i podaniu powodu. Już wcześniej z Ann ustaliliśmy, że powiemy, jak było naprawdę.

~♥~

Było około 9 rano, kiedy zadzwoniła moja mama.
-Halo?-odebrałem ziewając.
-Mario... -po jej głosie wiedziałem, że albo coś się stało, albo to naprawdę poważna sprawa.
-Co się stało mamo?- zapytałem nieco rozbudzony.
-Dzisiaj o 16 przychodzisz do nas do domu na obiad. Będzie Jasmin,  rozmawiałam o tym wczoraj z  Andreą i Leonem. Wspólnie uznaliśmy, że to doskonały pomysł i świetna okazja, żebyście się pogodzili. Wszystko sobie wyjaśnicie i kto wie..
-Ale mamuś, my już się pogodziliśmy. Między nami wszystko wyjaśnione.
-O..ohh, to wspaniale synku, ale i tak przyjdź na obiad. Będzie miło.
-Będę razem z Jasmin, pojadę po nią.
-Cudownie-mogłem sobie dać rękę uciąć, że moja mama niemal skacze z radości, była zakochana w Jasmin od zawsze. 
-To do 16-powiedziałem i nie czekając na odpowiedź mamy rozłączyłem się.

Udałem się do łazienki pod prysznic, ogarnąłem się i napisałem do Jas.

OD: Ja
DO: Jas ♥☻ 

Mam nadzieję, że Twoja mama do Ciebie dzwoniła i już o wszystkim wiesz :D Będę po Ciebie ok. 15:10 :) :3 

OD: Jas ♥☻
DO: Ja

Melduję, że o wszystkim wiem :D Możesz być nawet wcześniej, jak oczywiście możesz ;D Podjedziemy jeszcze po kwiaty dla Twojej mamy, bo mam nadzieję, że pamiętasz, że ma dzisiaj imieniny :* Czekam na Ciebie Pączku xD
P.S słyszałam o Ann, przykro mi, że tak wyszło ;/ 

DO: Jas ♥
OD: Ja

Ejj! Tylko nie pączku, nie jestem gruby.. to same mięśnie ^^.. Co do Ann, to nie rozpaczam, jest mi tylko przykro, że przez tyle czasu mnie oszukiwała ;/ No i na śmierć zapomniałem o tych imieninach xD Będę pod Twoim blokiem o 14 :* Buziaki Słońce :* 💋 🌞 

Czułem, że to będzie dobry dzień. Wszystko wreszcie się ułoży i będzie tak, jak powinno. Odzyskam Jasmin, jej zaufanie i miłość.



_____________________________________________________________________________

Rozdział 10.. więc coś innego, czyli perspektywa Mario :D
Mam nadzieję, że Wam się podoba :3 
A teraz uwaga! :D
Od początku Jasmin i Mario mieli się pogodzić.
To blog o nich :D
Nie mówię, że Jas będzie z Mario, ale nie mówię też, że będzie z Marco, czy kimkolwiek innym.
Dowiecie się jak to będzie w dalszych rozdziałach :D ♥
Postanowiłam dać perspektywę Mario, ponieważ dawno go nie było a on również jest przecież jedną z głównych postaci :D
Kocham Was mocno, ściskam i pozdrawiam ♥
#TeamMario or #TeamMarco ?
Wasza Juliet ♥
P.S
Nienawidzę jesieni xD


*-Lawson - "Standing In The Dark"








niedziela, 2 października 2016

9 ♥

"Silence says to remember oh oh
We remember
Two lost souls in the shadow oh oh
In the shadows" *


Chyba każdy normalny człowiek w pewnym momencie swojego życia, dobrego, bądź nie, dochodzi do wniosku, że robi źle, że mógł postąpić inaczej. Ja zrozumiałam to po rozmowie z Marco, która nie należała do najprzyjemniejszych z wielu bardziej, lub mniej ważnych powodów. Oboje tego potrzebowaliśmy. Tego, żeby na siebie nakrzyczeć, wygarnąć, powiedzieć co myślimy. To nas w pewien sposób oczyściło i pozwoliło trzeźwo myśleć. Oboje, tak oboje doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jak się wyprowadzę i na jakiś czas ograniczymy nasze kontakty. Przyznam, że był to lekki cios, poczułam dziwne ukłucie w sercu, kiedy Marco przyznał mi rację. Mimo wszystko, myślałam, że jednak powie mi, że mam wracać, że wszystko będzie dobrze. 
Przyznał mi się też do tego, że zaczął na poważnie spotykać się ze Scarlett. 
Wiem, że to moja wina. To ja nie dałam mu powodu, żeby o mnie walczył. Teoretycznie to ja popchnęłam go w ramiona panny Gartmann. 
  -Nie myśl tyle, tylko powiedz co sądzisz o tym mieszkaniu- moją podróż w świecie myśli przerwał Marcel, który razem z Robinem towarzyszył mi w oglądaniu mieszkań.
-Wybaczcie-uśmiechnęłam się- To wydaje się najlepsze. Ładne, przytulne, lokalizacja też spoko.
-Bierzemy- Robin uśmiechnął się do agenta nieruchomości.


Już na drugi dzień chłopcy pomagali mi w przeniesieniu rzeczy z domu Reusa do mojego nowego mieszkania. Z Marco nie wdawałam się w jakaś większą dyskusję, zamieniłam z nim tylko dwa słowa. 
Marcel i Robin po przywiezieniu moich rzeczy i wniesieniu ich na górę zostawili mnie z rozpakowywaniem i układaniem samą, gdyż musieli jechać do Cocaine.
Był wczesny wieczór, kiedy wreszcie skończyłam. Usiadłam w salonie z kubkiem gorącej herbaty i włączyłam pierwszy lepszy kanał w telewizorze. Leciał jakiś kryminał, więc postanowiłam zostawić. W sumie i tak nie zwracałam większej uwag na losy bohaterów. Za bardzo byłam pogrążona w świecie własnych myśli. O czym myślałam? O wszystkim, o całym swoim dotychczasowym życiu. Tęskniłam za tym co było kiedyś, nie powinnam..a jednak tęskniłam, za bardzo. 
Czasami dochodzę do wniosku, że źle postąpiłam wyjeżdżając. Może gdybym została, to pogodziłabym się z Mario i teraz może byśmy nie byli po ślubie, ale na sto procent byśmy byli szczęśliwi. Za dużo między nami się wydarzyło, żebym mogła przestać o nim myśleć, przestać analizować to wszystko, zrobić krok dalej. To było okropne. Z jednej strony był i zawsze będzie Mario, a z drugiej Marco. To totalnie dobijające, zwłaszcza, że teraz ani jeden, ani drugi nie bierze udziału w moim życiu. Oboje wybrali kogoś innego... To  chyba boli, tak zdecydowanie boli. 

Nie wiem sama czemu to zrobiłam, ale spakowałam kilka par ubrań, jakieś kosmetyki i pojechałam do wujka Kevina, do Hannoveru. Miałam tam sporo swoich rzeczy, pamiątek, zdjęć... no i była tam moja suknia ślubna, buty, nawet zasuszone kwiaty. Tyle wspomnień. Zapakowane w trzy kartony, zaklejone kilkoma warstwami taśmy i schowane w najdalszym kącie na strychu. To takie proste. Schować coś, zostawić i zapomnieć o tym. Chciałabym tak zrobić ze swoimi uczuciami. 
Po szybkiej kolacji z wujkiem poszłam na strych po te nieszczęsne kartony. Przy małej pomocy Kevina zeszłam z nimi na dół i postawiłam w w sypialni gościnnej, gdyż mężczyzna  stwierdził, że w nocy wracać mi nie pozwoli i jutro też nie, bo dawno mnie nie widział i się stęsknił.
Takim oto sposobem cztery  dni spędziłam w Hannoverze, najlepsze w tym wszystkim jest to, że z Dortmundu zapomniałam telefonu. Niby mogłam zadzwonić od Kevina, ale nie wpadłam na to wtedy całkowicie. Byłam zbyt pogrążona w pewnego rodzaju stanie tęsknoty i zawieszenia pomiędzy smutkiem, a kompletnym brakiem emocji. Z resztą tak czy siak, Kevin nie nigdy nie miał zasięgu w domu, więc nawet gdybym chciała, to bym nie mogła zadzwonić.
Wracając do domu owszem, byłam przygotowana na awanturę, kazania i inne rzeczy, których mogłam się spodziewać po chłopakach, ale w życiu bym nie spodziewała się w moim mieszkaniu, moich rodziców siedzących na mojej kanapie, Marco, Mario, mamy Mario i Robina z Marcelem. 
-Co tu się dzieje?-zapytałam, gdy odzyskałam świadomość po pierwszym szoku.
Głowy wszystkich obecnych zwróciły się w moją stronę. 
-Jasmin, dziecko kochane!-wykrzyknęła moja mama i po chwili dusiła mnie w swoich ramionach i moczyła mi koszulkę swoimi łzami.
-Co się z Tobą działo, gdzie ty byłaś!?-zapytał mój tata nieco łamiącym się głosem.
-U Kevina.. musiałam jechać po rzeczy i odpocząć.- wzruszyłam ramionami-Co wy właściwie wszyscy tu robicie?
-Co robimy? Jasmin, do cholery! Myśleliśmy, że coś Ci się stało, że ktoś Cię porwał, że miałaś jakiś wypadek, że nie żyjesz! Nie było Cię cztery dni, nie odbierałaś, nikomu NIC nie powiedziałaś!  I pytasz się co my tu robimy?! Martwimy się do cholery!- Marco zaciskał pięści ze złości.
-Przepraszam, nie miałam pojęcia...Zapomniałam telefonu, jak się zorientowałam to byłam już u Kevina, jak wiecie on nie ma zasięgu.. Potem nawet  nie pomyślałam, żeby zadzwonić. Przepraszam Was wszystkich.
-Nie rób tak więcej, proszę Cię Słońce, to znaczy Jasmin...- Mario spojrzał na mnie tymi błyszczącymi oczami.
-Przepraszam- powiedziałam kolejny raz, tym razem patrząc tylko na Mario.




_____________________________________________________________________________


Mam wenę, więc dodaje ♥'
Kocham Was ♥
BUUUUZI ♥
Nie zabijcie ;D
Wiem, że strasznie mieszam, ale kocham to robić hahah xD
Naivy, już szykuję sobie schron przed TOBĄ XD Pamiętaj, że kocham Cię baaardzo ♥
Ahh i mam nadzieję, że podoba się Wam nowy wygląd bloga, bo mi bardzo :D Jest mniej mroczny i jakby lżejszy xDD
* - Lawson "Learn to love again"